Idą święta, myślimy głównie o zakupach. Gromadzimy rzeczy, zamiast gromadzić TO CO NAPRAWDĘ ważne. Myślimy o przedmiotach i powinnościach, a trochę chyba za mało o sobie nawzajem – o tym czego nam NAPRAWDĘ trzeba, bo chyba nikt rozsądny nie uważa, że jest to kolejna para skarpet, czy siódme ciasto, po którym przyjdzie zgaga. Jak się z gromadzenia i pędu który konsumpcyjny świat napędza wypisać? Jak bardziej być, niż mieć w te święta?
„Kiedy wróbel buduje gniazdo w lesie, zajmuje zaledwie jedną gałąź. Kiedy jeleń gasi pragnienie w rzece, pije nie więcej, niż może pomieścić jego brzuch. My gromadzimy rzeczy, ponieważ nasze serca są puste”.
[Anthony de Mello]
Świat nadmiaru – czego nam TRZEBA na święta?
Nie będę tu pisała o tym, jak bardzo konsumpcyjny, nadmiarowy styl życia robi nam źle, bo nie o to chodzi by pleść truizmy. W teorii wszyscy to wiemy. Faktem jest jednak, że większość z nas ma wszystkiego za dużo, a masa z rzeczy, które posiadamy jest nam po prostu niepotrzebna. Doświadczyłam tego choćby przy ostatniej przeprowadzce, ponad rok temu, kiedy najpierw bez żalu rozstałam się z kilkudziesięcioma książkami, które ważyły chyba ze 100 kg i wypełniły dwie ogromne torby z Ikei czy kiedy wyniosłam na śmietnik i do kontenera kilka ogromnych worów ubrań, butów i innych gratów, które zgromadziłam przez kilka lat.
Lampka zapaliła mi się tym mocniej, że wcale nie jestem kimś, kto gromadzi, albo ma problem np. z kompulsywnym podejściem do zakupów! Przeciwnie: uważałam, że rzeczy mam dość mało – ale rzeczywistość zweryfikowała to boleśnie.
Odebrałam wtedy ważną lekcję i cały czas staram się jej trzymać. Kupuję mniej – i zawsze zastanawiam się, czy rzecz po którą sięgam jest mi na pewno niezbędna. Jestem też bardziej wybredna przy wyborze: wolę jedną sukienkę, w której chce mi się tańczyć, niż 4 takie sobie, które z dużym prawdopodobieństwem nie wywołają we mnie takich emocji. To wszystko dotyczy też prezentów.
No dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego ze świętami o których na początku?
Święta z umiarem
Zostało nam do świąt dwa tygodnie i tak naprawdę dopiero teraz rozkręci się ten cały zakupowy szał. Co więcej, nie osłabnie on wcale po świętach, bo przecież zaczną się wyprzedaże, okazje, promocje. Kolejki w marketach, tłumy na bazarach, wózki wypakowane po samą górę.
Większość z nas dostanie masę niespecjalnie przemyślanych prezentów. Kupimy za dużo jedzenia. Zainwestujemy w dekoracje, światełka, fajerwerki i inne pierdoły, które albo powiększą stertę śmieci, albo zaraz po Bożym Narodzeniu wylądują na dnie szafy. Wydamy około 500 mln złotych na sztuczne ognie, wg. danych Allegro, około 150 zł na jeden prezent.
Szczególnie tą nadmiarowość widzę w kontekście obdarowywania dzieci. Prezent od rodziców, od babci, od cioci, od wujów, od kuzynów, od Mikołaja w przedszkolu, od znajomych – bywa że ilość szitu pod choinką idzie w hurt, które przyprawiają o zawrót głowy.
Czy to cieszy bardziej? Myślę, że wcale nie. I to jest to prawdziwe rozpieszczanie, bo dzieci dostają zwykle masę rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebują i które nudzą im się tak szybko, że już w okolicy 1 stycznia, szukamy dla nich nowych bodźców.
Nie wypełniaj pustki rzeczami
Święta są nam potrzebne z kilku powodów. Bo bez względu na to, w co wierzymy, potrzebujemy jakiegoś sacrum, duchowości i zatrzymania się, szczególnie w tym okresie końcówki roku, która z wielu powodów bywa trudna. Bo mało mamy na co dzień siebie, czasu, oddechu, celebracji, a w święta łatwiej to sobie dać. Wreszcie dlatego, że przed nowym rokiem, przydaje się kilka dni na podsumowanie, na uspokojenie gonitwy myśli, na to żeby zobaczyć gdzie jestem, w jakim miejscu, jaki jest mój bilans i za czym z tej perspektywy tęsknię, czego chcę dla siebie na to nowe.
Te podsumowania, spotkania, wizyty i celebracja, nie zawsze wypadają dobrze. Wtedy tą pustkę zapełniamy tym, co jest pod ręką.
“Dajemy dzieciom więcej zabawek, niech się zajmą. Jemy jeszcze więcej serniczka, żeby nie czuć tego, co nam ściska żołądek. Dajemy sobie drogie prezenty, zamiast drogocennych uczuć albo prawdziwej, niezmąconej niczym uwagi”
– tak trochę wygląda dzisiejszy świat i to jest pustka, dziura, której nie da się wypełnić ani przedmiotami, ani jedzeniem, ani niczym, co tak kompulsywnie próbujemy tam wepchnąć.
Recepta na dobre święta
Jeszcze jest czas, żeby nie zwariować. Żeby ustalić, że w tym roku zrobimy trochę inaczej. Że nie powiększymy sterty śmieci, nie zadłużymy się na kolejne kilka miesięcy, nie damy wciągnąć w nadmiar jedzenia i w bycie sponsorem chińskiej fabryki szajsu.
Jak to zrobić?
- Jeszcze dziś przemyśl prezenty. Nie czekaj na ostatnią chwilę, ale też zastanów się czego osoba, którą chcesz obdarować naprawdę potrzebuje? Może niekoniecznie kolejnych perfum, kremu na zmarszczki czy dwudziestej poduszki do salonu. Może książki z sensem, albo czegoś, co bardziej skłoni do refleksji, pomoże znaleźć rozwiązania? Moje książki znajdziesz TUTAJ. Wiele osób je docenia- może skradną serce i Tobie, albo komuś, komu zechcesz je podarować?
- Zastanów się, czego Tobie na te święta NAPRAWDĘ potrzeba. Spokoju? Towarzystwa? Obecności? Co dla Ciebie oznaczają tak naprawdę święta, świętowanie?
- Nie planuj za dużo. Już dziś odmów, jeśli wiesz, że plan zakłada za dużo.
- Wpisz w świąteczny grafik czas na to, żeby NIC nie robić. To ważne, zwłaszcza w tym przeładowanym świecie.
Więcej inspiracji znajdziesz także w tym tekście:
A jeśli w te święta chcesz podarować coś co ma szansę pozostać na dłużej i zmienić punkt widzenia, to polecam Ci raz jeszcze ten dziennik i moją książkę. Jeszcze zdąża do Ciebie dolecieć 🙂