W społecznej świadomości istnieją dwa równania o z góry założonych rozwiązaniach. Myśleć o sobie = źle, być egoistą. Myśleć o innych = dobrze, być altruistą. Rzeczywistość jest na szczęście znacznie bardziej złożona i przewiduje o wiele więcej zmiennych, a i wynik wcale nie jest oczywisty. Często paradoksalnie, bywa zupełnie odwrotnie.
Kochaj bliźniego JAK SIEBIE SAMEGO
Jak pisze Jarosław Gibas, w “Życie następny poziom” jeśli nie kochamy siebie, żyjemy w przeświadczeniu, że troszczymy się o innych, a tymczasem martwimy się jedynie o ZDANIE innych na nasz temat. Dlatego podejmujemy szereg działań, dlatego pomagamy. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwym dawaniem. Nie ma mowy o miłości do kogokolwiek innego, jeśli nie umiemy kochać i dbać sami o siebie. Czy Ci się to podoba czy nie, taka jest kolejność.
Zajmować się innymi? To też bywa egoizm!
Pomoc, która szkodzi
Podobnie wygląda źle pojęta pomoc w przypadku współuzależnień. Chronienie alkoholika czy narkomana ( dziś także dotyczy to uzależnienia od gier, seksu, czy innych) przed konsekwencjami jego postępowania, tuszowanie wybryków (bo będzie miał kłopoty, a to przecież dobry człowiek!), wcale nie służy zdrowieniu. Wręcz przeciwnie, przeszkadza dostrzec, jakie naprawdę są konsekwencje trwania w nałogu i znaleźć impuls do zmiany czy leczenia. Żona, która po latach kłamstw i osłaniania wybryków pijącego męża wreszcie zostawia go samego lub stawia ultimatum: leczenie, albo związek, wcale nie wyrządza tym mężowi krzywdy. Oczywiście znajdzie się wielu takich, którzy powiedzą, że porzuca towarzysza w biedzie, ale tak naprawdę takie postawienie sprawy, może być najlepszą rzeczą jaka przydarzy się alkoholikowi i może wreszcie, po latach picia dać mu impuls do tego, aby się zająć swoim nałogiem i zacząć żyć inaczej. Tą analogię można oczywiście przenieść na wiele innych sytuacji. Czasem największa pomoc jaką można dać to już NIE POMAGAĆ.
Dbać o siebie, znaczy dbać o innych
Thich Nhat Hanh pisze, że “gdy ktoś naprawdę dba o siebie, dba o wszystkich. Przestaje przysparzać cierpień światu, sam stając się źródłem radości i świeżości. Tu i ówdzie spotka się ludzi, którzy potrafią naprawdę o siebie dbać, żyjąc szczęśliwie i radośnie. Ci ludzie to nasza najmocniejsza podpora. Wszystko co robią, robią dla wszystkich. (…) To jest medytacja miłości.“
I tego nam trzeba. Nie tylko od święta.
Jeśli artykuł Cię zainspirował, podziel się nim z innymi 🙂 Najlepiej bezinteresownie:)
Dziękuję 🙂
20 komentarzy
Bardzo dobry tekst.
Trafiony w sedno, wiele wyjaśnia.
Czy to poświęcenie i umartwianie się to nie nalecialosci naszej historii?
Liz
tak, najgorsze są rady i pomoc której nie potrzebujemy
Jak zwykle trafione w sedno! Bardzo się cieszę,że trafiłam na Twojego bloga.. Daje mega pozytywnego kopa.. w moim przypadku także upewnia mnie,że idę właściwą drogą..
Mój sposób myślenia zmienił się od kiedy urodziłam pierwsze dziecko.. miałam wtedy strasznie niepoukładane w głowie.. gdy zostałam matką i zaczęłam opiekować się moją wspaniałą córką, dotarło do mnie,że dziewczynką, która jest we mnie nikt sie nie opiekuje.. i własnie nazwanie tego troską i opieką o siebie ( a nie dbaniem, ktore kojarzy się z dobrym wyglądem , statusem majątkowym itp) ale właśnie opieka i troska, spowodowały, walke o to by zyc tak jak ja chcę, eliminacje toksycznych ludzi z mojego kręgu, wyznaczanie granic tym , ktorych niestety usunąć się nie da.. i choc często kończy się fochem, obrazaniem, niemilymi sytuacjami, to wiem,ze robie dobrze.. w koncu ma sie jedno zycie.. a ,żeby nie schodzic z obranej drogi, oprawiłam sobie swoje duze zdjęcie .. na którym mam moze z 3-4 latka , siedzę i płaczę:) to mi każdego dnia przypomina o trosce o to dziecko, ktore jest we mnie…
Druga strona medalu. Dlaczegóż to często jesteśmy sfrustrowani i czujemy się opuszczeni i niekochani? Bo dajemy – jak nam się wydaje – na zewnątrz i oczekujemy, że nam też coś z zewnątrz przyjdzie. "Niech ktoś coś zrobi! Czemu nikt mi nie dał? Mnie się też należy!" Od innych? Nie nieeeee.
To taki paradoks. Sama o siebie nie dbasz, ale oczekujesz dbałości od innych. Sama dbasz o innych, bo oni tego oczekują. Sama siebie nie traktujesz dobrze, ale liczysz, że inni to zrobią….
A to wszystko w obłudnym sosie altruizmu i rzekomej wdzięczności….
A przecież wiadomo, że nawet ratownik w sytuacji kryzysowej idąc na pomoc ofiarom przede wszystkim w pierwszym rzędzie, bezwzględnie i niewątpliwie MUSI po pierwsze zadbać o swoje bezpieczeństwo. To wymóg, procedura, logika i właśnie dbałość o tych, których ratuje.
Amen.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Cudownie ujęte streszczenie meritum☺☺
Dbać o siebie, znaczy dbać o innych…
to zdanie najbardziej do mnie przemawia, zrozumiałam to dopiero po śmierci mojego męża, bo dopiero dbając o siebie,paradoksalnie miałam znowu siły zadbać o dzieci, teściów, resztę rodziny…jednak nie umiem odmówić pomocy, kiedy przychodzą do mnie załamane np. przyjaciółki i zadają pytanie a jak ty sobie poradziłaś, pytanie które boli, bo znowu muszę się cofać…mimo to wspieram, tłumaczę, jestem…choć z czasem i te pytania bolą coraz mniej, więc co mimo wszystko mi to też pomaga? Już dawno nauczyłam się, że jeśli nie będę się sama szanować nikt nie będzie szanował mnie to samo jest z dbaniem o własne interesy, bo tacy są ludzie, ich problemy są najważniejsze, bo są ich!!pozdrawiam Basia
Basiu,
pomagając innym czujemy się także potrzebni, ważni – więc to też nam pomaga. Zaspokaja nasze istotne potrzeby. I też nic w tym złego!
Pozdrawiam Cię serdecznie,
M.
Miałam kiedyś "przyjaciela" (nie mylić z partnerem), który uparcie i na każdy temat potrafił "radzić". Nie powiem, te jego rady były mądre, przemyślane, ale ..nie do końca przeze mnie oczekiwane. Bardziej potrzebowałam wsparcia i takiej zwykłej ludzkiej obecności.
Patrząc na jego życie, leżące w gruzach, zastanawiałam się dlaczego nie potrafił tak poradzić sobie, jak doskonale radził innym. A radził wielu osobom, a później skarżył się, że NIKT nie potrafi być mu wdzięczny. Ja też widocznie nie potrafiłam, bo nie ma go dzisiaj obok mnie.
Taka naszła mnie smutna refleksja, że nie wszystko jest tym, na co na pierwszy rzut oka wygląda.
Pozdrawiam serdecznie. Wiola
dziękuję Ci Małgosiu za każdy wpis , za ten dzisiejszy i za wszystkie inne . Podsuwanie tematu do myślenia , do zastanawiania się nad sobą , to największa dla mnie pomoc i jej od Ciebie doświadczam.
Wydaje mi się, że ważne jest też rozeznawanie, co jest czym. Gdzie kończy się zdrowy egoizm, tak bardzo potrzebny, a zaczyna się postawa "moja racja jest najmojsza"? Jak utrzymać równowagę między zdrowym egoizmem a altruizmem? Altruizmu też temu światu potrzeba.
Wydaje mi się, że nie uciekniemy od nieustannego pytania samych siebie i badania, czy robimy właściwie.
Interesujący temat, ja natknęłam się w sieci na dwa materiały z nim związane, którymi chciałabym się podzielić. Jest to cytat ze strony malzenstwojestdobre.pl oraz fragmenty wywiadów z Ayn Rand, w których wypowiada się o moralności altruizmu.
"Bywa że kobieta wchodząc w relację z mężczyzną zatraca się, przestaje już być sobą, a staje się wyłącznie żoną lub wyłącznie matką. Gdy taka kobieta zostanie kiedyś sama, wpadnie w rozpacz. Na weekendowe dni skupienia, które prowadzę, przyjeżdża wiele kobiet (…) mówią [one] przede wszystkich o swoich trudnych relacjach małżeńskich i rodzinnych. Doradzam im wtedy: zadbaj o siebie, zatroszcz się o swoje życie duchowe, wypoczynek, dokształcenie intelektualne. Dla wielu jest to trudne. Całe ich dotychczasowe życie było nastawione na jedno: na zaspokojenie potrzeb męża i dzieci. Tylko kobieta, która czuje się wolna i samodzielna, może być dobrą żoną i dobrą matką. Natomiast kobieta zniewolona wewnętrznie, której całym sensem życia jest tylko rodzina, bywa wiecznie rozżalona, niedoceniona, rozgoryczona. Na starość mówi z bólem: „Wszystko oddałam dzieciom i co z tego mam?”"
http://malzenstwojestdobre.pl/kobieta-ma-miec-swoje-zycie/
link do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=bl41c6Y8xyc
Bardzo ciekawy i dający do myślenia wpis:) Chyba się stanę stałym bywalcem tutaj…
A ja mam następujące podsumowanie tego tematu ( dla wierzących i niewierzących ).
Czy Bóg lub czy Ty sam uważa, uważasz, że jesteś dla Niego lub dla Siebie mniej ważny niż inni?
ciekawe spostrzeżenia, dziękuję za wpis
Niestety życie pisze swoje własne scenariusze i nie wszystko można włożyć między kartki.Miłość do siebie i umiłowanie życia jest wyznacznikiem naszych codziennych decyzji i relacji z innymi.Pokochać siebie…to wymaga odwagi bo każdy z nas jest pełen sprzeczności i każdym z nas targają przeróżne emocje i każdy nosi w sobie wiele nieznanych mu uczuć….więc może warto czasami przypomnieć sobie słowa jednego z filozofów …I nie martwcie się o nic i bądzcie jak ptaszki niebieskie a wszystko będzie wam dane.Pozdrawiam.
Artykuły z Manufaktury jak zwykle dają wiele do przemyślenia;-)
Uzmysłowiłam sobie, że wielokrotnie oczekiwano ode mnie rad w wielu kwestiach. Zawsze starałam się komuś pomóc lecz jednocześnie nie mogłam skupić się na swoim życiu.
Interesowałam się problemami innych i zamartwiałam, swoje – zostawiając w tyle.
Tak się nie da! Zaśmieciłam swoje życie, patrząc na bałagan innych.
Teraz jestem w trakcie "sprzątania". Nie jest łatwo, ale w chwilach zwątpienia zadaję sobie proste pytanie: "Czy chcesz być po prostu szczęśliwa?", a prawdą jest, że bycie szczęśliwym to poniekąd bycie egoistą, ponieważ patrząc na potrzeby innych zamykamy się na swoje i się unieszczęśliwiamy.
Mieszkam w UK i tutejsza kultura pracy charytatywnej jest doskonałym zobrazowaniem tego tematu. Wiele wybacza sie ludziom, którzy działają charytatywnie… 'No dopuścił sie xyz, no ale on tyle daje na charity'. Ostatnio oglądałam jakiś program, w którym był kibic, który organizuje weekendowe bitwy i który wysłał kilka osób do szpitala, a który na zarzuty odpowiedział 'ja w sumie jestem dobra osoba i w tygodniu robię dużo dla organizacji charytatywnych'
To 'dawanie' wydaje sie tutaj nie tylko rozgrzeszeniem, ale rownież pozwala ludziom czuć sie lepiej. Jest trochę pokazaniem wyższości – my 'pany' damy wam trochę z 'panskiego' stołu, bo jesteście tacy biedni, a my mamy wielkie serce. Nieistotne, ze ta pomoc jest pózniej złe rozprowadzona, albo wcale i szefowie organizacji charytatywnych zarabiają miliony. Najważniejsze, ze dawca poczuł sie lepiej i uzyskał rozgrzeszenie.
Taki Nałogowy Pomagacz to typ 2 w teorii enneagramu.
Dużo myśli. Teraz tylko to:
A jeśli ten drugi jest chory psychicznie?
Ja próbuję, a on "kopie"…
Zuza.
Gdzieś przeczytałam, że czasem “pomoc to słoneczna strona dominacji”, tak podsumowałabym temat pomocy.