Trochę nie mogę w to uwierzyć, całkiem tak, jak z maturą. Nie bardzo nam przechodzi przez gardło, że to było prawie 20 lat temu ( ale jak to do cholery?!) . Ale fakty są nieubłagalne. Manufaktura Radości naprawdę ma 10 lat, a przez tan czas pojawiło się na blogu ponad 1000 artykułów, wpisów, postów i migawek z mojej codzienności. Manufaktura to trochę pamiętnik mojego dojrzewania, dorosłości. Miejsce w sieci, gdzieś poza głównym nurtem, w którym zdarzało nam się spotykać na chwilę, na moment, na sezon, albo na długie lata. Dziś, chciałabym je podsumować i napisać o tym, co dalej.
O tym jak bardzo zmienia się świat i jak szybko mija czas, można się przekonać łatwo robiąc retrospekcję choćby o te 10, 20 lat wstecz. Oglądałam ostatnio dawne odcinki “Seksu w wielkim mieście” i ze zdumieniem obserwowałam Carrie, która odbierała stacjonarny telefon, odsłuchiwała automatyczną sekretarkę i nie miała komórki. Przecież nie minęło wcale tak wiele czasu! A może minęło, tylko nasza perspektywa niczym film, wydaje się nie dostrzegać tych wszystkich zmian i bagatelizować fakt, iż rzeczywiście wszystko płynie, nurt nas porywa i w pewnym momencie budzimy się jak ze snu mówiąc: “ale jak to?!”
Jedno jest pewne, życie nie stoi w miejscu, a dekada, chociaż czasem wydaje się krótka jak jeden dzień, pozostaje w istocie wypełniona jak koszyk jesienią.
Co przyniosła mnie i Manufakturze? Czy te 10 lat to już koniec? A może nowy początek? Lojalnie uprzedzam, że sama nie wiem.
Manufaktura Radości – jak to się zaczęło?
Bloga zaczęłam pisać pod koniec września 2009 właśnie – po powrocie z wakacji. Wtedy powstał ten wpis. Pamiętam tą historię i opowiadałam ją wiele razy, ale ponieważ porusza ona bardzo wiele osób, opowiem raz jeszcze. Pracowałam wtedy nie w, ale dla korporacji i jedyną rzeczą, która trzymała mnie w tej pracy były … pieniądze. Bardzo przeżywałam moją pracę i czułam się w niej totalnie “uwiązana”. Stałe godziny pracy, duży stres, jeszcze większa odpowiedzialność, szef furiat, brak samorealizacji i celu – to wszystko sprawiało, że czułam się jak w więzieniu i nie widziałam wyjścia z tego miejsca. To często jest punkt wyjścia do ważnych, życiowych zmian – więc jeśli jesteś w takim lub podobnym miejscu – przyglądaj się uważnie i patrz, co się wokół Ciebie dzieje.
Pamiętam ten dzień, kiedy siedziałam w hotelu na tarasie i opalałam nogi. Wokół było pięknie – już nie upalnie, bo to druga połowa września, ale też na tyle ciepło, by jeszcze nie myśleć o zimie. Pomyślałam wtedy, tak mocno, że aż zabolało, że bardzo nie chcę, aby moje życie było 48 tygodniami pracy, której nie znoszę i 2 tygodniami wakacji dwa razy w roku. Pomyślałam wtedy również, że zawsze chciałam pisać i że jeśli chcę to robić, muszę po prostu zacząć. Tak jak mogę – na tematy, które mnie interesują. Nie czekać i nie oglądać się na okazję. I tak właśnie zaczęłam.
Przez kolejne miesiące z pozoru nic się nie działo. Blog się rozwijał, 3 miesiące później zaszłam w ciąże. W maju 2010 skończyłam pracę, której nie znosiłam. Nigdy do niej nie wróciłam. Moją pracą stało się pisanie i któregoś dnia, inaczej niż planowałam, w sprzeczności z moimi marzeniami i wyobrażeniami, zaczęłam zarabiać na tym, co mi dodawało energii, a nie ją odbierało.
Tak jest do dzisiaj.
Kalendarium – co się zdarzyło przez 10 lat
W 2010 roku, w lipcu – urodziła się Amelka.
To był pierwszy kamyczek rewolucji w moim życiu. Podobno kiedy rodzi się dziecko, przynosi ze sobą siłę i nadzieję. Chyba tym razem było podobnie.
W 2011 wzięłam udział w projekcie “Macierzyństwo bez lukru”
W 2013 ukazała się moja pierwsza książka – “Bajki o życiu” .
To było trochę szaleństwo – ale dziś, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że warto ryzykować. Potem dostałam nagrodę Bloga Roku. Napisałam wtedy:
Bez mojego marzenia o pisaniu, bez pierwszego kroku, nic by się nie stało. Bez wiary, nie – wiary, w to że warto w życiu zaczynać, iść za tym co jest istotą nas samych, nawet jeśli na początku zdaje się być niedorzeczne, nie byłoby mojego sukcesu i sukcesów tysięcy innych ludzi, którzy mierzą się ze swoją słabością, zwątpieniem i wbrew wszystkiemu próbują i robią to najlepiej jak potrafią.W życiu naprawdę nie chodzi o to, by się nigdy nie mylić, ani o to by wiecznie wygrywać. Chodzi o to, by próbować. To samo w sobie, bez względu na wynik, już jest zwycięstwo.
Potem był jeszcze bardzo poczytny wpis o toksycznych osobach, który przeczytało blisko 2 miliony osób ( !!!) – książka Manufaktura Radości, która sprawiła Wam wiele radości, a rok temu Dziennik – 180 dni wdzięczności.
W te wakacje ukazała się “Miłość w czasach fast food” – tylko jako ebook.
Gdyby nie blog – nie byłabym tą samą osobą. I szczerze, bez cienia drżenia w głosie, mogę powiedzieć, że decyzja podjęta, tam daleko, na tarasie z widokiem na morze, naprawdę zmieniła moje życie.
Urodziny – promocja – rozdaję książki!
Przy tej okazji, warto by zrobić promocję:). Przede wszystkim chciałabym aby mój nowy ebook trafił w więcej rąk. Przypominam, że nie potrzebujecie do jego czytania żadnego specjalnego urządzenia. Wystarczy telefon, tablet czy komputer. Dlatego mam dla WAS dwie promocje:
- Każdy kto kupi pełen zestaw Manufakturowych książek – tutaj – w urodzinowym tygodniu ( do 1 października – dotyczy opłaconych zamówień) – dostanie ode mnie “Miłość w czasach fast food” za darmo! Zestaw jest dodatkowo w promocyjnej cenie!
- Jeśli książki papierowe już macie – możecie kupić moje ebooki ( “Miłość”, ale jest też ebook z “Bajkami”). – 25 % TANIEJ. W koszyku trzeba wpisać kod rabatowy URODZINY.
Co dalej z Manufakturą?
Powiem Wam szczerze, że nie wiem. Przez te 10 lat bardzo wiele się zmieniło. Blogi powstawały i przestawały istnieć. Pojawiły się zupełnie nowe zjawiska internetowych celebrytów, gwiazd i gwiazdeczek. Coraz mniej czytamy, coraz bardziej jesteśmy w świeci on line.
Czasem myślę, że formuła, którą wymyśliłam 10 lat temu już się wypaliła. Że blog nie może już być tylko blogiem, że pisanie tekstów, które mają inspirować, wzruszać, poruszać i opowiadać o życiu z sensem dziś… nie ma sensu.
Może powinnam zapytać Ciebie, Was, czy potrzebujcie tego miejsca, a jeśli tak, to w jakim kształcie?
Będę wdzięczna za te podpowiedzi, ale przede wszystkim dziękuję Wam, Tobie za tą obecność. Za te godziny, minuty, czy lata razem. Za wiele znajomości, które zaczęły się od bloga, ale dawno nie są już tylko wirtualne. Za wasze wsparcie, wiarę, serce i otwartość. Kto wie, gdzie spotkamy się za kwartał, rok, czy 10 lat.
Przyjmijcie moją serdeczność i podeślijcie trochę waszej. Zawsze się przyda.
Uściski!
Małgosia
9 komentarzy
Gratuluję takiej pieknej rocznicy 🙂
Trafiłam na Pani bloga niedawno, ogromną część przeczytałam i byłoby mi szkoda, gdyby zniknął. Tak się dzieje z wieloma blogami, które mają już po kilka – kilkanaście lat. Myślę, że to nieuniknione zmeczenie osób piszących, trudnosc w wymyślaniu coraz to nowych tematów, pisze sie coraz rzadziej, a potem znika zupełnie. Ja kocham słowo , lubie czytać i nie za bardzo wyobrażam sobie, co moze je zastąpić …., no wiem film, obraz, nagranie- ale to nie dla mnie. Życzę wszystkiego, co najlepsze i ciągłej weny twórczej. Pozdrawiam serdecznia
Dziękuję :). To dla mnie ważne.
Gratuluję i dziękuję za to wyjątkowe miejsce w sieci! Uwielbiam słowo pisane, więc czytanie blogów zaraz po książkach jest moją ulubioną formą spędzania czasu dla siebie. Bardzo mnie smuci, jak wiele twórców znika, przenosząc się na Instagram lub zupełnie porzucając swoje tak przecież ukochane i dopieszczone blogi. Jeżeli Pani nadal sprawia to radość, to nam, czytelnikom, również! Ważne, żeby Pani robiła to, co kocha – my to widzimy, czujemy i ja dlatego tak chętnie tu wracam. Życzę Pani dalszych sukcesów i zadowolenia z obranej ścieżki, niezależnie jaka będzie.
Marta
BArdzo dziękuję. 🙂
Gratuluję takiej rocznicy! Podziwiam za wytrwałość. To prawda, że wiele blogów zniknęło z blogosfery w ostatnich latach jednak uważam, że takie blogi jak Manufaktura zdecydowanie powinny zostać. Pani wpisy zawsze są bardzo wartościowe i inspirujące a takich miejsc w internecie, w ogòle na świecie, nigdy nie jest mało.
Dziękuję za te wszystkie teksty i pozdrawiam.
Agnieszka
Dziekuję, serdeczności 🙂
Cześć Małgosiu !
Przede wszystkim gratuluję – że jesteś sobą w tym co robisz i do tego dajesz siłę i mobilizację innym.
Jestem z Manufakturą od mniej więcej pół roku ale głównie na FB i z przyjemnością czytam każdy wpis.
Czasem tak niewiele potrzeba by żyć w zgodzie z sobą i czuć się szczęśliwym , a czasem wymaga to ciężkiej pracy. Wiem jednak z własnego doświadczenia że warto, warto celebrować chwile 🙂
Życzę Ci na to 10 lecie abyś trwała w tym co dla Ciebie najlepsze i była szczęśliwa!
Kasia
dziękuję <3
Gosiu, dziękuję za to, co dajesz przez pisanie. To takie świeże i jednocześnie dojrzałe spojrzenie na życie. Mam taki folder w przeglądarce. Nazywa się “warto tu zaglądać”. W tym folderze jest tylko kilka blogów. Twój jest wśród nich. Nie przestawaj! 🙂