Jak schudnąć, odchudzanie, dieta, najlepsza dieta, jak schudnąć szybko – to frazy, które w styczniu, w wyszukiwarce Google pojawiają się jako jedne z najpopularniejszych. Odchudzanie jest ogromnie popularnym tematem i z roku na rok interesuje coraz więcej osób. Faktem jest, że tyjemy na potęgę i winę za to ponoszą czynniki środowiskowe, nasz styl życia, ale także aspekty emocjonalne, psychologiczne, które wiążą się z tym tematem. Dziś o tym – na tyle obszernie na ile jestem w stanie to ująć w formule artykułu.
Na początek chciałabym abyśmy sobie wyjaśnili kilka spraw. Przede wszystkim to, że kultura diety, dążenia do idealnej sylwetki nie jest niczym dobrym. Należy odróżnić odchudzanie wynikające z powodów zdrowotnych, istotnych czynników ryzyka, od tego które ma służyć osiąganiu najczęściej nierealnych i nierzadko po prostu niezdrowych ideałów. Ciało jest ciałem, nie służy do tego, aby wpisywać się w kanon. Każdy z nas jest inny, ma inną naturalną wagę ciała, wzrost, wymiary. Nie każdy jest w ogóle w stanie do kanonu dążyć, chyba że mówimy o dążeniach wspartych wiedzą i umiejętnościami chirurga plastyka, czy podporządkowaniem całego życiu osiąganiu sylwetki marzeń. To jednak jest “luksus”, który większości z nas nie jest dostępny ani tak naprawdę potrzebny.
Kiedyś uczyłyśmy się o ciałach innych kobiet, o tym co piękne, głównie z obserwacji. Widziałyśmy, jak wyglądają ciała naszych mam, koleżanek, babć. Znałyśmy dynamikę zmian, które zachodzą w kobiecym ciele w ciąży, po niej, w procesie dojrzewania czy starzenia. Pewne rzeczy przyjmowałyśmy tak jak powinno się je przyjmować: z naturalną akceptacją. Nikt z nas nie będzie wiecznie młody, żadna z nas nie jest idealna, a każde, nawet najpiękniejsze ciało ma swoje niedociągnięcia.
Dziś nasz obraz ciała kształtują głównie media cyfrowe. Dominującym obrazem są ciała w kanonie, które bardzo często oprócz tego, że są wynikiem ciężkiej pracy, zabiegów i wielu starań, są dodatkowo retuszowane i poddawane „cyfrowej obróbce”.
Nawet jeśli wiemy, że nie jest to prawda, że świat pokazywany na zdjęciach nie do końca przystaje do rzeczywistości, czujemy presję, aby przynajmniej w jakimś stopniu dopasować się do takiego wizerunku.
Drugą bardzo istotną kwestią jest fatfobia – postrzeganie osób z nadwagą, otyłych, negatywnie, przypisywanie im określonych cech charakteru, bezlitosne ocenianie.
Ile razy poruszam ten temat, hejt wylewa się drzwiami i oknami. Dlatego wyjaśnijmy to już na wstępie: jeśli uważasz, że nadwaga, otyłość to wyłącznie kwestia braku silnej woli, lenistwa, bycia gnuśnym, jeśli masz zamiar tłumaczyć mnie lub innym czytelnikom, że wystarczy się wyłącznie zaprzeć – albo kogokolwiek obrażać – możesz od razu oddalić się z tej strony. Nie będę tolerowała takich komentarzy i będę w tym bardzo stanowcza. Obrażanie kogokolwiek czy zaprzeczanie faktom to nie jest wolność słowa.
Otyłość jest chorobą, a choroba otyłościowa, bo tak powinniśmy prawidłowo o niej mówić, jednym z trudniejszych do leczenia problemów współczesnej medycyny. Przyczyny otyłości są złożone, sam proces bardzo skomplikowany i sprowadzanie go do „trzeba jeść mniej i się ruszać” jest niczym innym niż zwykłą ignorancją. Po więcej wiedzy na ten temat zapraszam tutaj – do rozmowy Justyny Mazur z profesorem Mariuszem Wyleżołem – pozostałe odcinki też polecam waszej uwadze, ale warto zacząć od tego.
Dziś jednak o emocjonalnych aspektach otyłości i nadwagi – bo są one bardzo często bagatelizowane w procesie, pomijane jako przyczyna wiecznych problemów z wagą czy zaburzeń odżywiania, a bardzo często są podstawowym powodem, dla którego nie możemy sobie z wagą poradzić – bywa, że przez całe życie.
Wyświetl ten post na Instagramie
Psychologiczne aspekty nadwagi i otyłości – kejs Adele, mój kejs
Wszyscy znamy historię i metamorfozę Adele, a jest ona świetnym przykładem tego, o czym chcę w dalszej części artkułu napisać. Dieta Adele – to już marketingowy chwyt – wykorzystywany z lubością przez prasę, firmy sprzedające catering dietetyczny i cały przemysł związany z odchudzaniem.
“Sto procent tego, co napisano o mojej diecie, to nieprawda. Nie byłam na żadnej.” – powiedziała w końcówce zeszłego roku Adele. Co więc pomogło? Przede wszystkim terapia – szczególnie ta związana z lękiem, z relacjami z ojcem. Oraz ćwiczenia – w przypadku Adele bardzo intensywne.
Emocje jako klucz do tycia i odchudzania, to także mój przykład. Napisałam o tym więcej w powyższym poście na Instagramie oraz w e- booku, gdzie Was odsyłam.
Ja uświadomiłam sobie te 2-3 lata temu, że u mnie proces tycia i problemów z utratą wagi miał potężny związek z poczuciem bezpieczeństwa, brakiem wsparcia, byciu zdaną wyłącznie na siebie, stresem, który to wszystko wywołało. Moje ciało chroniło się w sposób, który „ wmontowała” nam matka natura – robiąc zapasy, skoro czas był tak zły.
Dopiero kiedy wszystko trochę się uspokoiło: skończyła się sprawa rozwodowa, w związku z pandemią przestałam chodzić do biura, potem zamknęłam ten etap kariery zawodowo, który również potężnie mnie stresował, mogłam wrócić do równowagi i ciało podążyło za tym procesem.
Ten proces zresztą powtarzał się u mnie regularnie i dziś wiem, że w procesie utrzymywania optymalnej dla mnie wagi i niedopuszczania do jej wzrostu emocje grają kluczową rolę.
Dlaczego tyjemy? Co do tego mają emocje?
Tłuszcz z punktu widzenia biologii jest ważny, bo daje nam ochronę, daje ciepło. Kiedy jesteśmy dziećmi, to mózg zrobi wszystko, aby zapewnić nam niezbędne do dorastania zapasy. Gdy jesteśmy dorośli – mózg nadal robi wszystko, aby utrzymać nas przy życiu. Chociaż chcielibyśmy może żeby było inaczej, żeby mózg zobaczył, że wcale nie musi oszczędzać zapasów, ani odkładać na czarną godzinę, bo jedzenia mamy pod dostatkiem – to nie da się tego zmienić ani w jednym, ani w siedmiu pokoleniach. Zmiany ewolucyjne u człowieka, według różnych szacunków i opinii zajmują nawet kilka tysięcy lat i sytość, której doświadczamy w ostatnim pokoleniu, nie jest w stanie zmienić programów, które mamy zapisane w ciele.
Jeśli do tego dodać trudne doświadczenia zapisane przez pokolenia w ciele: głód, wojny, gułagi, getto, czasy, kiedy każdy kilogram tłuszczu, który mieliśmy na sobie był jak polisa na życie, trudno się dziwić, że dziś też, w sytuacji zagrożenia po prostu tyjemy – a przynajmniej większość osób tak ma.
Według Totalnej Biologii u podłoża nadwagi leżą dwie emocje: porzucenie i bycie w trybie walki.
Osoby, które w obliczu agresji gotowe są stawić czoła, zaczynają przybierać na wadze. Można oczywiście traktować to z rezerwą, ale jest to nawet logiczne. Spójrz: ciało, które jest większe, wg. biologii jest po prostu trudniejsze do pokonania, do przesunięcia, do ruszenia z miejsca. W świecie zwierząt, większy ma przewagę. Tu działa to podobnie.
Dr Gabora Mate w “Bliskie spotkania z uzależnieniem” pisze: „Kiedy niemowlę jest niespokojne lub niezadowolone, dostaje pierś lub smoczek, czyli albo naturalne źródło pokarmu, albo coś, co bardzo je przypomina. W ten sposób emocjonalna opieka i oralne doznanie karmienia lub uspokajania łączą się ze sobą w umyśle. Lecz emocjonalne zaniedbanie wywoła potrzebę stymulacji oralnej lub jedzenia dokładnie tak samo jak głód. Ssanie kciuka u dzieci, które wyszły z okresu niemowlęctwa, jest zawsze oznaką stresu: w ten sposób dzieci próbują same się uspokoić. Z wyjątkiem przypadków rzadkich chorób, im bardziej otyła osoba, tym więcej cięższego głodu emocjonalnego doświadczyła na jednym z ważnych etapów życia. (…) Osoby, które zbyt wiele jedzą, nie tylko doświadczyły w przeszłości istotnej straty emocjonalnej, lecz także cierpią z powodu bólu psychicznego lub stresu w teraźniejszości.”
Warto w tym miejscu pomyśleć o swoich doświadczeniach dzieciństwa – o swoim dorastaniu. O tym co dostaliśmy w tym czasie, jak się czuliśmy, co zostało w nas na całą dorosłość, co odzywa się kiedy czujemy się gorzej.
To oczywiście bardzo skomplikowany temat ale samo jego zasygnalizowanie jest w mojej opinii wartościowe i może stać się początkiem rozwiązania.
Odchudzanie a emocje – czemu nie możesz schudnąć?
Nie jest przypadkiem, że nieprzepracowane emocje utrudniają proces odchudzania, zachowania optymalnej dla nas wagi. Kiedy jesteśmy w emocjonalnej rozsypce, odchudzanie może nie iść, a niepowodzenia w tej materii jeszcze obniżają poczucie własnej wartości, pogarszają samopoczucie, w efekcie motywacja spada, waga rośnie, wpadamy w błędne koło.
Bardzo wiele z tą sytuacją mają również wspólnego mechanizmy rodowe. Wyśmiewanie genetycznych skłonności do tycia również jest w pewnym stopniu ignorancją: dziedziczymy po przodkach nie tylko kolor oczu, ale jak pisałam w tym tekście także o wiele więcej.
Odkładanie tłuszczu może się wiązać z nieakceptowaniem swojej kobiecości czy męskości, z blokadami seksualnymi, z poczuciem, że ciało jest czymś grzesznym, niewłaściwym, z maskowaniem swojej wrażliwości, z naszych przekonań: np. dotyczących właśnie dbania o ciało, jego atrakcyjności, czy jej braku.
Stres, emocjonalne problemy, wpływają również bardzo zasadniczo na nasz układ hormonalny. W stanie rozchwiania, przy problemach z tarczycą, z chorobami autoimmunologicznymi, kłopot może narastać – a stres tym spowodowany napędza tylko błędne koło tycia. Tkanka tłuszczowa produkuje dodatkowe hormony – i w ten sposób mamy naprawdę ciężki do rozwiązania impas, z którego nie da się często wyjść bez NAPRAWDĘ KOMPLEKSOWEGO podejścia do tematu.
Jeśli latami próbujesz bezskutecznie poradzić sobie ze swoją nadwagą, albo otyłością i jest to dla Ciebie istotny problem, warto się tym aspektom przyjrzeć. Jak? Nie będę oryginalna. Najlepszym sposobem jest zwykle terapia.
Pamiętaj, że w życiu rzadko będzie tak, że nie będziemy mieć problemów, że przyjdzie idealny czas spokoju czy nawet flauty, kiedy nic się nie dzieje. Z dużym prawdopodobieństwem, nawet jeśli jedne problemy miną, kolejne dojadą nas prędzej czy później, spotka nas jakieś niepowodzenie, czy trudności. Dlatego jedyną metodą, aby trwale radzić sobie ze stresem i emocjami jest przepracowanie tego, co mamy do przepracowania oraz nauczenie się, jak sobie radzić lepiej, nie zajadać problemów, nie wpadać w sidła niepokoju, reagować w porę, nie dopuszczać do sytuacji, w której emocjonalny wir nas porywa i zostawia na brzegu za dwa lata, z dodatkowymi 20 kilogramami, nadszarpniętym poczuciem własnej wartości, albo ciężką chorobą, której otyłość czy nadwaga może sprzyjać.
Nauczenie siebie bezpiecznego radzenia sobie ze sobą, z emocjami, sięgania po pomoc, kiedy zaczynamy spadać w dół, albo mamy trudniejszy okres w życiu, to bardzo istotna umiejętność. Psychologiczne BHP, które może chronić przed wieloma problemami, nie tylko tymi z wagą.
Jak polubić sport? Jak zacząć się ruszać? Psychologia, praktyka, sprawdzone metody!
Bez miłości do siebie nic się nie uda
Praca nad odpowiednią dla nas sylwetką, wagą – optymalnym, a nie idealnym wyglądem i utrzymaniem tego efektu w czasie, kiedy ciało się zmienia, starzeje, to proces, który tak naprawdę jest elementem życia, a nie jednorazowym wyścigiem czy zadaniem z określonym terminem.
Wypracowanie zdrowych nawyków często staje się receptą na głębokie zmiany w życiu, wpływające nie tylko na ciało, ale i na ducha. Więcej o tym pisałam w powyższym tekście o ćwiczeniach.
Nie jest to jednak zwykle możliwe, jeśli po prostu nie zaakceptujemy i nie pokochamy siebie. Jeśli nie zobaczymy siebie jako podmiotu swojego dbania o siebie, żywej, czującej istoty, której zdarzają się potknięcia, gorsze chwile, ale mimo tego należy się jej wsparcie, miłość i troska, trudno będzie naprawdę ruszyć z miejsca.
Patrzenie na siebie z miłością jest fundamentem wszelkich zmian w życiu. Pamiętaj! Dobrych zmian nie można zacząć od odrazy, nienawiści, złości do siebie – a nawet jeśli z tego punktu wychodzimy i zaczynamy to rzadko prowadzi to do sukcesu.
Po więcej zapraszam Cię tutaj.
Niech ten rok będzie dla Ciebie ważny i sensowny, jeśli chodzi o Twoją relację z ciałem. Z serca Ci tego życzę!
1 komentarz
Dziękuję za ten wpis. Opisała Pani moja historię, z braku nic dobrego nie urośnie, po prostu się tak nie da. Od kiedy zaczęłam czyszczenie “strychu” w mojej głowie to jakoś łatwiej mi wejść na matę, upichcić coś zdrowego. Nadal mam kłopot za samoakceptacją, ale sama świadomość była wielką zmianą 🙂