Tinder powstał dobrych kilka lat temu w Los Angeles i zrobił zadziwiająca karierę. Miliony „matchy” (dopasowań) dziennie to pewien znak czasów. Możemy pomstować na to, że nie umiemy już nawiązywać relacji, ale tak naprawdę nie ma to większego sensu. Świat się zmienił, ludzie też się zmieniają i prawda jest taka, że dziś komunikujemy się między sobą głównie elektronicznie. Złościć się na randki w internecie to to samo, co złorzeczyć na FB, komputery i świat on line. Tak po prostu jest − i nie ma sensu zawracać kijem Wisły. Jak działa Tinder? Czy warto z niego korzystać? Kogo możesz tam znaleźć? Jakie opinie o Tinderze znajdziemy wśród użytkowników i eks użytkowników aplikacji? Sprawdziłam to! Aż za dobrze!
Zaczyna się zwykle tak samo. Jesteś bez pary i samotność zaczyna lekko ciążyć. Jeśli nie jesteś już w wieku szkolnym, studenckim, nie prowadzisz życia, które jest jedną wielką imprezą, na której łatwo poznać ludzi, możesz mieć problem. Wtedy prędzej czy później pojawia się Tinder. Statystycznie znamy dziś sporo osób – ale z niewieloma z nich wchodzimy w bliższe relacje. Ludzie nie mają się gdzie poznawać. Jesteśmy zamknięci w czterech ścianach – pracujemy coraz więcej, dystans od człowieka do człowieka, zwiększył się w ostatnich dwóch- trzech dekadach znacząco.
Jednocześnie mamy potrzeby bycia w relacji, czy przynajmniej bliskości (nawet jeśli chwilowej), z drugim człowiekiem.
Na tym gruncie powstało wiele aplikacji randkowych i serwisów, w których ludzie mogą się poznać. W Polsce była to ( i jest) Sympatia, Badoo, eDarling, ale żadna z aplikacji nie zrobiła takiej kariery i nie budzi takich emocji jak Tinder. Skąd się wziął i czemu stało się tak jak się stało?
SPIS TREŚCI:
1. Co to jest Tinder i jak działa?
2. Opinie o Tinderze i szukaniu partnera w sieci
3. Czy Tinder to obciach?
4. Dlaczego nie możemy znaleźć partnera?
5. Czy warto korzystać. Tindera?
6. Opinie mężczyzn i kobiet o Tinderze?
7. Opis na Tindera – jak szukać, żeby znaleźć partnera na Tinderze?
8. Oszust z Tindera – jak nie dać się oszukać na Tinderze?
9. Opinie o Tinderze – aktualizacja 2024
i inne.
Co to jest Tinder i jak działa? Czy warto spróbować szukania miłości na Tinderze?
Świat Tindera to obraz, zdjęcie, często brak słów. Talia kart, z której wybierasz osoby, które ci odpowiadają − dając w prawo, i te, których nie chcesz poznać, dając w lewo. Genialne w swej prostocie! Jeśli dwie osoby wykonają ten sam gest, mamy „macha” − czyli parę. Wtedy możecie do siebie napisać i sprawdzić, czy faktycznie chodzi wam o to samo. Tinder na świecie jest traktowany jako aplikacja do poszukiwania partnerów do seksu – ale w Polsce wygląda to trochę inaczej. Większość facetów faktycznie szuka takich relacji. Większość kobiet deklaruje że nie. Prawda, jak to prawda, zwykle leży po środku.
W Polsce, według statystyk, do których dotarłam, z Tindera korzysta około 200 tys. osób. Co ciekawe, panów jest więcej niż pań − w niektórych grupach wiekowych znacznie więcej.
Z Tindera najcześciej korzystają osoby młode – poniżej 25 roku życia, jeśli chodzi o kobiety − ale już panowie są starsi − blisko 60% facetów w aplikacji ma powyżej 35 lat, podczas gdy kobiet w tej grupie wiekowej jest zaledwie 22 %.
Co pewnie najciekawsze dla singli − szansa na spotkanie kogoś, kto również jest sam i nie szuka wyłącznie kochanki/kochanka dostępnego w porze lunchu jest spora – ale nie stuprocentowa. Tinder, jako że jest aplikacją służącą również tym, którzy szukają niezobowiązującego flirtu, to miejsce, gdzie około 40% użytkowników deklaruje, że… jest w związku.
Dlaczego ludzie to robią? To temat na inny tekst. Fakt ten warto jednak znać i weryfikować dodatkowo w bezpośrednich rozmowach − bo o ile część użytkowników pisze o swoich oczekiwaniach i potrzebach, istnieje spora grupa, która o tym, że szuka tylko odskoczni, rozrywki i niezobowiązującego romansu, mówi dopiero po sparowaniu, zapytana wprost, albo i w trakcje trwania znajomości. Jeśli nie tego szukasz − będziesz rozczarowana – dlatego komunikacja, także tutaj, to podstawa.
Opinie o Tinderze i szukaniu partnera w sieci
Jak to bywa z rzeczami nowymi i nieoczywistymi, opinie są skrajne. Te, które znajdziesz niżej, pochodzą z ankiety, którą wypełnili moi czytelnicy. Co ciekawe, z nowoczesnych form poszukiwania partnera korzystała ponad połowa ankietowanych – a grupa ta to w większości ludzie powyżej 30 roku życia, a więc już nie najmłodsi.
Pozwala zmniejszyć nieśmiałość.
Dobry jak każdy.
Dla mnie się nie sprawdziło. Ogólnie uważam, że wolne kobiety są przeważnie fantastyczne i często ciekawsze od mężatek. W przypadku mężczyzn jest odwrotnie. Nieustająca spotykałam tam 40-letnich kawalerów mieszkających z mamusią albo kilkukrotnych rozwodników mówiących o swoich byłych per „wariatka”, „szmata”, „dziwka”. Nie mówię już o oszustach w stylu − jestem sam z 8-letnią córeczką, żona umarła, jakoś sobie radzimy. Potem okazuje się, że to chwyt na naiwne kobiety.
Zmienia się świat i zmienia się technologia. Dlaczego nie? Jeśli może nam pomóc, to jest to również jakaś możliwość.
W obecnych czasach jest to naturalne i gdybym rozstała się teraz z partnerem, to tam szukałabym tej osoby.
Wszystko jest dla ludzi. Znam wspaniałą parę z Tindera, która jest ze sobą już kilka lat.
Trzeba mieć cierpliwość do korzystania z nich, nastawić się na możliwość natknięcia się na desperata czy wariata, ale uważam, że da się znaleźć to, czego się szuka.
Każdy sposób na znalezienie drugiej osoby jest dobry, pod warunkiem że działamy w sieci ostrożnie, nie przyjmujemy bezkrytycznie informacji zawartych w profilu drugiej osoby i nie przypisujemy automatycznie poznanej osobie oczekiwań, jakie sami mamy w związku z daną znajomością. Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie kogoś poznajesz.
Znam wiele par, które poznały się w ten sposób i nie był to tylko one-night stand, a w dwóch przypadkach skończyło się ślubem 😉 Ja nie miałam takiego szczęścia − korzystałam z Tindera bardzo krótko i dwóch facetów, z którymi umówiłam się na randkę, chciało mnie od razu zaprosić do siebie, więc zdecydowanie nie byli to kandydaci do stałego związku.
Tak znalazłam mojego męża. Teraz umiemy w necie znaleźć partnera, a w życiu realnym już ciężej. W regalu udajemy, w necie, będąc anonimowymi, znajdujemy odwagę na szczerość. Totalne zachwianie wartości. Jakby szczerość została zepchnięta do podziemia. Jakby prawdziwość była czymś wstydliwym.
Czy Tinder to obciach?
Z takim pytaniem spotkałam się nie raz. Tak jak wiele moich koleżanek sama również pytałam siebie, czy pokazanie swojej twarzy w aplikacji randkowej, która w pierwszym odruchu kojarzy się z seksem, nie jest obciachem i ujmą na honorze. W końcu jednak stwierdziłam, że to źle postawione pytanie.
Bo czy szukanie partnera: przyjaciela, kogoś, z kim można spędzić miły wieczór, wyjść na spacer, rower, do kina czy wreszcie – może − zakochać się i stworzyć związek, jest obciachem? Czy jest coś złego w tym, że mówimy światu: „Jestem sama. Chętnie poznam kogoś nowego. Szukam”? Owszem, potencjalnie pewnie również przygody, ale czy naprawdę wszystko musimy w życiu traktować ze śmiertelną powagą?
Kobiety boją się oceny, potwornie obawiają się kompromitacji i ciągle, zupełnie bez sensu, dają się zawstydzać. Powiedzmy temu wreszcie „stop”.
Mamy życie seksualne, potrzeby seksualne i marzenia związane z byciem w relacji. Chcemy bliskości, wspólnego spędzania czasu, pocałunków, pragniemy się czuć chcianym, intersującym, nie chcemy żyć w totalnej samotności – to wszystko zupełnie, najzupełniej naturalne! A jeśli ktoś tego nie rozumie, kwestionuje to − wyślij go do diabła.
Dzisiaj ludzie spotykają się inaczej niż kiedyś, wielu z nas nie ma możliwości dotarcia do nowych osób ot tak, w codziennym życiu. Pracujemy, obracamy się w kółko w tym samym środowisku, może raz na miesiąc czy tydzień wyjdziemy gdzieś, ale i tak nie ma pewności, że poznamy kogoś, z kim będzie nam po drodze.
Jeśli używamy aplikacji mobilnych choćby do tego, by dojechać na miejsce dzięki wirtualnej mapie, monitorować pogodę czy wreszcie (wiem, porównanie może bolesne) robić zakupy w sklepach internetowych, co jest złego w tym, że korzystamy z nowoczesnych form poszukiwania partnera?
Młodym dziewczynom już nie trzeba tego tłumaczyć. Tym starszym mówię stanowczo: Miej to w dupie! Nie przejmuj się nikim, rób swoje i bierz z życia to, co jest ci potrzebne.
Nie chcesz być sama? Szukaj! To żaden wstyd!
Przeczytaj również : Jak być szczęśliwym singlem!
Dlaczego nie możemy znaleźć partnera?
Matthew Hussey −amerykański specjalista od podrywania i poszukiwania partnera/ partnerki − pisze, że winę za to, iż nie możemy nikogo sobie nikogo znaleźć… ponosimy przeważnie my sami. A główny błąd polega na tym, że poznajemy za mało ludzi!
Ile nowych znajomości nawiązałaś w ostatnim miesiącu? Ile z tych osób mogłoby ewentualnie nadawać się na partnera? Żaden? Jeden? To trochę jak z graniem w gry losowe. Jeśli raz w roku puszczasz kupon lotto, szanse na to, że trafisz choćby trójkę, są mniej niż marne. Aby spotkać kogoś ciekawego, musisz poznawać nowe osoby, powiększać krąg swoich znajomości. Nie do każdego spotkania trzeba podchodzić śmiertelnie poważnie. Umówić się na spacer czy kawę to nie jest wyzwanie, któremu nie sprostasz. Spróbuj raz, drugi, piąty − i nie nastawiaj się, że z każdej znajomości musi coś wyniknąć.
Ile osób trzeba poznać, żeby wpaść sobie wzajemnie w oko? Czasem jedną, a czasem 50. Jeśli samotność nie jest twoim ulubionym stanem, to próbuj, próbuj i jeszcze raz próbuj!
Ghosting – co to jest, dlaczego ludzie znikają bez słowa, jak sobie radzić z ghostingiem?
Ogromne oczekiwania = ogromny problem czyli dlaczego tak trudno kogoś poznać na Tinderze
Problemem jest także to, o czym metaforycznie i trochę humorystycznie pisałam w tekście o tym jak mieć szczęście w miłości.
Naukowcy z Anglii prowadzili badania nad statystycznymi szansami znalezienia partnera, który odpowiadałby wymaganiom przeciętnej osoby. Chodzi o te wymagania, które określamy na starcie, czyli np. wzrost, rodzaj sylwetki, wiek, wykształcenie, status materialny, fakt posiadania dzieci lub nie, czy choćby … preferencje co do zwierząt domowych!
Okazało się, że jak pisze Pepsi Eliot – nieco ponad 84 440 jednostek spełnia wymagania przeciętnej osoby z 47 milionów dorosłych obywateli w Wielkiej Brytanii.
To jest, uważaj: 1 do 562.
To już wygląda trudno, ale jeśli się temu przyjrzeć bliżej, to widać, że to i tak jest optymistyczne spojrzenie na sprawę. Jeśli podchodzisz do tematu bardzo konserwatywnie, a wiele osób tak podchodzi, może się okazać, że te szanse to jest naprawdę 1 do 100.000.
Nie starczy Ci życia, żeby poznać tyle osób, a jeśli wziąć pod uwagę, że nawet te które pozornie odpowiadają naszym wymaganiom, mogą zwyczajnie kłamać czy upiększać rzeczywistość, stajemy w obliczu prawdziwej „mission impossible”.
Spotkałam kiedyś chłopaka, który powiedział, że rozstał się z poprzednią partnerką, bo ” w sumie była idealna, ale miała dziwne palce u nóg”. Inny powiedział, że ” nie jest w stanie zaakceptować u partnerki tendencji do tycia, nawet jak jest szczupła”, jeszcze inny, młody lekarz, desperacko szukał partnerki, a jednocześnie skreślał na starcie każdą, która przynajmniej w 90 % nie spełniała jego wymagań bo “stać go na lepszą, nie musi zadowalać się byle czym” – jakby partnerka była samochodem z salonu, w którym można wybrać sobie wszystko, łącznie z kolorem felg.
Ale z kobietami, drogie Panie, często jest bardzo podobnie. Odrzucamy również z błahych powodów, szukamy ideału, a te- no cóż, nie istnieją. Warto pamiętać, że niestety z wiekiem, nasze szanse na matrymonialnym rynku maleją i nie ma tu sprawiedliwości. Tak wypada praktyka i można się na to obrażać, ale jest to trochę walka z wiatrakami. Często Ci mężczyźni, których najbardziej pragniemy ( najprzystojniejsi, z karierą, pieniędzmi i charyzmą) okazują się najgorszymi kandydatami na partnerów. Przy bliższym poznaniu okazują się puści jak wydmuszka, egocentryczni, rozkapryszeni i niezdolni do okazania jakiegokolwiek wsparcia.
Ciemna strona Tindera – czyli wielka miłość, czy raczej słaby seks?
Tinder, jak i cała sieć – ma swoją ciemną stronę. Jej istnienie nie jest jednak jak lubimy uważać winą samego Tindera, czy jakiejkolwiek innej aplikacji. To dzięki istnieniu sieci i pozornej sieciowej anonimowości, widzimy jak w soczewce to, co zawsze było, ale nie manifestowało się w tak jawny sposób.
Na Tinderze widać to podwójnie – a wielu użytkowników bez skrępowania pokazuje swoje chyba nie najbardziej chlubne oblicze, które pewnie na co dzień ukrywają pod dobrze skrojonym garniturem czy gustowną garsonką.
Tak, tu szambo wylewa często i nie udawajmy, że jest inaczej, bo będzie to zakłamywanie rzeczywistości.
Czy jest się na co oburzać? Ludzi zawsze tacy byli. Teraz widać to bardziej i mniej się tego wstydzimy. Nasza akceptacja dla różnych form ekspresji ludzkiej seksualności i relacji jest większa. Na Tinderze bardziej niż na co dzień widać jak bardzo boimy się bliskości – jak mocno chronimy się przed jakimkolwiek zaangażowaniem, jak instrumentalnie potrafimy traktować drugiego człowieka. To są smutne wnioski i nie zawsze przyjemne rozmowy. Taka jest jednak prawda o nas i wnioski z rozmów z ludźmi, ze spotkań – nie zawsze napawają optymizmem.
Warto jednak pamiętać, że to nie jest wina Tindera. To jest znak czasów i nasza własna odpowiedzialność. Tam to wszystko jest po prostu “na tacy”, bardziej jawne. I w pewnym sensie również bardziej akceptowane.
Czy Tinder to miejsce dla wrażliwych?
Kiedyś na kobiecej imprezie moja koleżanka zapytała, czy Tinder to miejsce dla ludzi wrażliwych. Dla kobiet, które wierzą w rycerską miłość, w prawdziwe dobre maniery i w to, że faceci bywają czasem prawdziwymi dżentelmenami.
Nie ma jednej słusznej odpowiedzi na to pytanie. Bo czy w ogóle świat jest miejscem dla takich osób? A przecież w nim żyjemy − nie mamy innego wyjścia.
Tindera − tak samo jak każdej innej sieciowej aktywności − nie należy traktować śmiertelnie poważnie. Warto pamiętać powiedzenie, że póki nie mieliśmy internetu, nie wiedzieliśmy, ilu idiotów nas otacza 😉 A przecież to wcale nie znaczy, że idioci wcześniej nie istnieli.
Faceci (i babki, bo takie też są), którzy tworzą niewybredne, czasem wulgarne opisy i wiadomości, istnieją również w rzeczywistym świecie – mijasz ich na ulicy, pracujesz z nimi w sąsiednim biurze, mieszkasz w tym samym bloku. W internecie być może mają po prostu więcej śmiałości.
Tindera nie ma sensu ani gloryfikować, ani demonizować. Jesteś samotna, samotny? Spróbuj. Jeśli ci się nie spodoba, usunięcie apki i profilu trwa krócej niż minutę. Ja spróbowałam i żyję. Czy warto? Nie wiem. Tinder może znużyć, może zmęczyć − ale jeśli w realu nie udaje się nikogo poznać, a samotne wieczory doskwierają, czemu nie dać sobie szansy?
Dlaczego kobiety dają się oszukiwać? (także o “Oszuście z Tindera”)
Tinder 2020 / 2021 – moja opinia, Tinder w pandemii
Ten tekst napisałam w 2019 r. i od tego czasu zebrałam sporo nowych opinii i doświadczeń, także własnych. Dziś oceniłabym Tindera gorzej niż w czasie, gdy powstał ten tekst. Tinder w pandemii stał się miejscem wirtualnych kontaktów, trochę z braku laku i innych możliwości, ale to wszystko co w nim było trudnego i wypaczonego, nabrało niestety jeszcze większego wyrazu.
Dziś on line robimy wszystko: pracujemy, spotykamy się, odbywamy konferencje, zamawiamy jedzenie. Z miłością i seksem jest podobnie. Tinder stał się w tych czasach swoistym “sklepem z mięsiem”, gdzie na ladzie jest pozornie ogromny wybór i morze możliwości. Tracimy więc godziny i miesiące na wirtualnym wybieraniu i rozmowach, z których najczęściej nic nie wynika.
Z dziesiątek machy, najczęściej nie wynika żadne realne spotkanie. A jeśli wynika, najczęściej również nigdzie nie prowadzi, chyba że do szybkiej konsumpcji znajomości, która bardzo często rozczarowuje, bo nie jest ani satysfakcjonująca seksualnie, ani emocjonalnie, skłania co najwyżej do dalszych poszukiwań nowych doznań.
W ten sposób wiele osób wpada w błędne koło wiecznych poszukiwań i ląduje na Tinderze, jeśli nie na stałe, to z przerwami na długie lata.
Jest jeszcze coś szalenie niebezpiecznego w Tinderowych poszukiwaniach i jest to iluzja wiecznego, ogromnego wyboru. Lajki i mache wpływają na nasze ego, które zaczyna niebezpiecznie szybować w kosmos, trochę w oderwaniu od rzeczywistości. Dotyczy to w mojej opinii obu płci, ale dość mocno dotyka panów, których zegar biologiczny nie goni i którzy społecznie mają większą łatwość bycia bez pary.
Mając do potencjalnego wyboru tysiące profili dziewczyn, często przerabiających swoje zdjęcia, prezentujących się od najlepszej możliwej strony ( o co też trudno mieć pretensje, bo to się klika), w dowolnej grupie wiekowej, którą można ustawić, stają się oni swoistymi jurorami rynku matrymonialnego, z wymaganiami względem kobiet sięgającymi gwiazd.
W efekcie łysy pan z brzuszkiem i okularami na nosie, siwiejący i dawno już po 40-tce uważa za nieatrakcyjną, każdą normalną kobietę, a już nie daj Boże z nadwagą! Wszyscy pragną modelek, najlepiej nie za wysokich, bo sami za wysocy nie są, których będą im zazdrościć koledzy. Te wymagania wobec mężczyzn nie są chyba aż tak wygórowane, a przynajmniej panie o nich nie mówią. Lista życzeń jest tu dużo krótsza i mniej szczegółowa.
Obie płcie wpadają jednak w pułapkę poszukiwania coraz to lepszego modelu, przebierania w ludziach jak w ubraniach na wyprzedaży. Zapominamy o tym, co jest najważniejsze: że ideałów nie ma i że żeby kogoś naprawdę poznać, zachwycić się i doświadczyć tego, za czym tęsknimy, musimy coś od siebie dać. Musimy poświęcić czas, mieć dla siebie i od siebie uważność, a nie traktować siebie jak zabawki, z którą może i przyjemnie spędza się czas, ale po chwili ona się nudzi i szuka się czegoś co zachwyci bardziej, mocniej, wywoła większe emocje. To jest drga donikąd.
Wszystkie te problemy powodują jednak po obu stronach rosnącą frustrację, bo okazuje się, że Tinder rzadko naprawdę pomaga poznać kogoś z kim można się związać lub chociaż przyjemnie spędzić czas.
Tinder opinie kobiet i mężczyzn – czym się różnią?
Większość osób zauważa, że kobiet na Tinderze jest mniej niż mężczyzn, ale statystyki nie do końca to potwierdzają. Mężczyźni najczęściej narzekają na to, że wiele profili jest fałszywych, że kobiety nie odpisują na wiadomości oraz, że trudno tak naprawdę realnie kogoś poznać.
Opinie kobiet o Tinderze, najczęściej dotyczą zupełnie innych niż kobiece męskich oczekiwań. “Wielu facetów – pisze Agata – traktuje Tindera jak darmowy burdel i wcale się z tym nie kryje. Większość określa swoje poszukiwania skrótami, szukają dyskretnej znajomości, przyjaciółki bez zobowiązań, czy kogoś, z kim można uprawiać seks, najlepiej dziś wieczór.”
Wiele kobiet zwraca uwagę na to, że ich opinia o Tinderze byłaby lepsza, gdyby nie wieczne wulgarne propozycje, obecność na serwisie całej masy poszukujących wrażeń mężów, czy wreszcie “erotomanów gawędziarzy” opowiadających ciągle te same wirtualne historie.
Obie strony narzekają na znikających rozmówców – oraz na retuszowane, często mające niewiele wspólnego z rzeczywistością zdjęcia.
Opis na TINDERA – co napisać, żeby znaleźć to, czego szukasz?
Nieważne czy szukasz partnera, kochanka, przyjaciela, warto określić swoje oczekiwania. Wiele osób uważa, że opis na Tinderze nie ma sensu, bo i tak nikt go nie czyta, ale nie jest to do końca prawda. Faktycznie, wiele osób nie ma żadnego opisu, ale posiadanie własnego, może Ci oszczędzić wielu niepotrzebnych rozmów i rozczarowań.
Co napisać o sobie w opisie na Tinderze?
To, co uważasz za najistotniejsze. Jeśli szukasz czegoś poważnego, napisz to. Nie przysporzy Ci to popularności wśród poszukiwaczy przygód, ale czy o taką popularność Ci chodzi? Z doświadczenia wiem, że lepiej od razu powiedzieć o swoich oczekiwaniach, niż od tracić czas na nic niewnoszące rozmowy.
Co prawda nigdy nie wiadomo co ze znajomości wyniknie i nikt przy zdrowych zmysłach nie myśli o związku po 1 czy nawet 5 randkach z Tindera, ale jeśli ktoś od razu mówi, że jest w związku, szuka przygody na chwilę, najlepiej bez wzajemnego poznawania się, to nie ma sensu wzajemnie tracić czasu.
Oszust z Tindera – The Tinder Swindler – film, jak nie dać się oszukać na Tinderze?
W ostatnich dniach hitem Netflixa stał się serial o tinderowym oszuście, Simonie Leviev, który oszukał wiele kobiet na całym świecie na kwotę szacowaną nawet na 10 milionów dolarów. Simone, klasyczny ciemnowłosy przystojniak, z wielką wprawą uwodził kolejne kobiety, aż do momentu, kiedy sprawę postanowiły ujawnić 2 z nich.
Cała historia opisana w filmie, zadziwia oczywiście sporą naiwnością pań, które zaciągały kolejne długi, obdarzały Simona zaufaniem i wierzyły, w opowiadane przez niego historie. Internet oczywiście zawrzał od ocen – ale potępianie ofiar nie do końca jest uczciwe i warto tu raczej uczyć się na cudzych błędach, bo każdy z nas, na jakimś etapie życia okazał się naiwny i pewnie wiele osób bardzo racjonalnie podchodzących do życia miało również jakiś epizod, w którym uległo emocjom, uwierzyło komuś, kto kłamał czy oszukiwał.
Oszust z Tindera działał według klasycznego schematu -obietnice – bliskość – oddalenie. Warto to zapamiętać. Warto także zapamiętać podstawowe zasady bezpieczeństwa i nawet kiedy emocje nas niosą, a pożądanie odbiera rozum, starać się o nich pamiętać.
Pamiętajmy, że aby nie dać się oszukać na Tinderze, warto weryfikować tożsamość osoby, z którą się spotykamy. Nie podejmować pochopnych decyzji o wyjeździe, czy odwiedzinach w domu. Zawsze informować kogoś zaufanego o naszym spotkaniu, umawiać się w miejscach publicznych i z bardzo dużą ostrożnością podchodzić do sytuacji, w których ktoś prosi nas o wsparcie – zwłaszcza finansowe. Nie udostępniać nikomu swoich dokładnych danych osobowych, np. skanów dokumentów!
Tu warto także słuchać intuicji i pamiętać o podstawowej zasadzie: ludzie zwykle chcą się pokazać w lepszym świetle, często koloryzują, a Tinderowe obietnice, dla własnego zdrowia psychicznego lepiej dzielić przez 5.
Opinie o Tinderze 2024 r. – teraz jestem na nie 🙂
Kiedy pisałam ten artykuł w jego pierwotnej wersji w 2018 roku, Tinder był inny niż dziś. Sam Tinder się zmienił, ale co gorsza aplikacje randkowe typu Tinder, zmieniły nas. I to nie są zmiany na lepsze. Niestety, Tinder wspiera proces wpadania w tzw. pętle dopaminową, bo przesuwanie, parowanie i oglądanie, silnie oddziaływuje na nasz układ kary i nagrody. To uzależnia i niestety daje iluzję kontroli, wyboru i oddala, a nie zbliża do relacji. Działa tutaj zmienny układ wzmocnień, który silnie działa na nasz mózg.
Raport opublikowany w 2023 r. w czerwcowym wydaniu czasopisma „Cyberpsychology, Behavior, and Social Networking” przedstawia wyniki badania przeprowadzonego wśród niemal 1400 kobiet i mężczyzn w wieku od 18 do 74 lat, korzystających z aplikacji Tinder. W ramach internetowej ankiety uczestnicy zostali zapytani o motywację korzystania z Tindera, liczbę znalezionych zgodnych osób oraz ilość nawiązanych randek. Dodatkowo respondentów poproszono o ocenę subiektywnego poziomu samotności i samooceny, a także satysfakcję z korzystania z tej aplikacji.
Zaskakującym wynikiem było stwierdzenie, że połowa badanych nie chce się umówić na randkę!!!! Natomiast niemal dwie trzecie użytkowników aplikacji przyznało, że w okresie korzystania z niej byli już w związku, w tym małżeńskim. To sugeruje, że dla ogromnej części użytkowników Tinder stanowi to raczej formę rozrywki niż skuteczną platformę poszukiwania stałego związku.
Warto również zauważyć, że badanie uwzględniło aspekty emocjonalne respondentów, pytając o subiektywne odczucia samotności i samooceny. Te kwestie mogą być istotne w kontekście korzystania z aplikacji randkowej. W efekcie badania można wnioskować, że Tinder pełni różne funkcje dla różnych użytkowników, ale raczej służy on wyłącznie wirtualnej rozrywce, poczuciu łączności z kimkolwiek w sieci, pustej rozmowie czy budowaniu wrażenia, że jesteśmy chciani, pożądani.
Niestety, poszukiwanie partnera na Tinderze w 2024 r. staje się doświadczeniem z rodzaju: szukać igły w stogu siana, także moja opinia o Tinderze w 2024 r. jest już zdecydowanie negatywna.
Bohaterka mojej powieści Golden Deal, znajduje w końcu miłość poza Tinderem, ale usuwając aplikację, mówi: “pierdolcie się sami”. I ja się z nią zgadzam 😉
Podsumowanie: TINDER czy warto?
Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie o to czy warto randkować na Tinder, nie dam Ci jednoznacznej odpowiedzi. Znam pary, które się tam poznały i są ze sobą od wielu już lat. Znam też dziesiątki jeśli nie setki osób, które o Tinderze nie mają dobrego znania i które podobnie jak moi bohaterowie, o których pisałam wyżej, doświadczyli wielu rozczarowań korzystając z aplikacji.
Jeśli samotność doskwiera, warto dać szansę także Tinderowi. Warto jednak również pamiętać o bezpieczeństwie, rozważnie podchodzić do zawieranych znajomości, nie pozwalać porwać się złudzeniom.
Tinder rzadko staje się cudowną receptą na samotność, ale jeśli nie Tinder to co?
Wkrótce napiszę o tym więcej, ale narazie mogę stwierdzić, że dobrych alternatyw nie ma, co wcale nie oznacza, że korzystanie z Tindera jest przyjemne czy skuteczne. Więcej wkrótce! Stan Tuned!
__________
Moja bohaterka znajduje miłość poza Tinderem, ale tam też szuka;) Jak to było? Przeczytaj koniecznie!
A jaka jest Twoja opinia o Tinderze? Jak jeszcze warto szukać partnera, miłości? Daj znać w komentarzu!
1 komentarz
Ja napisze czy warto. TAK ! O ile lubisz taplać się w bagnie, lubisz być poniżana i traktowana jak towar w sklepie lub darmowa dziwka. Kiedyś ktoś mi określił swoje spostrzezenia nt tindera jako: lumpeksu ze znoszonymi ciuchami po przejściach.
Jeśli chcesz zobojętnieć na ludzi jeszcze bardziej to tez polecam, to świetna szkoła zobojętnienia. Zdecydowanie nie dla wrażliwych ludzi bo zgubią własną tożsamość.
Jeśli ktoś chce zachować swoją normalność to musi być przygotowany na emocjonalny szajs.
Jedyna metoda żeby uniknąć tego nazwijmy to po imieniu „gówna” to szybko poznać kogoś kto Tobie +/- odpowiada i zniknąć stamtąd. Nie szukać ideałów, nikt nim nie jest !!!
A im dłużej tam będziesz tym więcej stracisz nadzieji i wiary w ludzi.
TINDER TO JEDNO WIELKIE AMERYKAŃSKIE GÓWNO !!!
To jak towar wyprodukowany w Chinach.